Sebastian Trzeszkowski, bliski współpracownik prezydenta Częstochowy, znalazł się w samym centrum samorządowej burzy. Jego błyskawiczne objęcie stanowiska zastępcy wójta gminy Rędziny, a następnie zaskakująca rezygnacja, stały się tematem gorącej dyskusji. „Pieszczoch Matyjaszczyka”, jak niektórzy go nazywają, musiał pożegnać się z nowym stanowiskiem już po ośmiu dniach, co wzbudziło porównania do postaci Nikodema Dyzmy i jego politycznych manewrów.
Trzeszkowski, który 7 maja złożył uroczyste ślubowanie na radnego Częstochowy, wydawał się wówczas zaangażowany w służbę mieszkańcom. Jednak już 3 września objął funkcję zastępcy wójta Rędzin, co wielu odebrało jako odejście od złożonych wcześniej obietnic. Zaledwie tydzień później, 10 września, z powodu błędu prawnego stracił to stanowisko, a dzień później zrezygnował z mandatu radnego, pozostawiając pytania o jego lojalność wobec mieszkańców Częstochowy.
Czy Trzeszkowski, po tych zawirowaniach, może być wiarygodnym przedstawicielem społeczności w Rędzinach? Czy w tej nowej roli również będzie dążył do kontrowersyjnych działań, takich jak likwidacja lekcji religii czy publiczne dyskusje o „tabletkach po”? To wszystko rodzi wątpliwości, jak długo społeczność gminy Rędzin będzie mu ufać, skoro tak szybko odwrócił się od złożonych w Częstochowie ślubów.
Prawne zaniedbanie czy polityczna kalkulacja?
Trzeszkowski, określany przez niektórych jako “złote dziecko” częstochowskiego samorządu, zaledwie osiem dni piastował jednocześnie funkcje radnego w Częstochowie i zastępcy wójta w gminie Rędziny. Choć od początku ogłaszał z entuzjazmem swoje nowe obowiązki, bardzo szybko okazało się, że takie łączenie stanowisk jest niezgodne z prawem. Ustawa o samorządzie gminnym wyraźnie zakazuje jednoczesnego pełnienia funkcji w organie uchwałodawczym i wykonawczym. W efekcie, Trzeszkowski musiał złożyć mandat radnego, co zakończyło jego krótki epizod w obu rolach.
Choć naruszenie przepisów wydaje się oczywiste, pytanie, które wielu zadaje, brzmi:
Niektórzy komentatorzy ironicznie nazywają Trzeszkowskiego “Nikosiem Dyzmą” częstochowskiej sceny politycznej, wskazując, że jego polityczna kariera opiera się nie tyle na wiedzy prawniczej, co na strategicznych koneksjach.
Media społecznościowe
Brak transparentności w komunikacji samorządu i usuwanie publicznych informacji sprawiają, że cała sytuacja nabiera jeszcze bardziej podejrzanego wydźwięku. Wójt Adam Jaruga tłumaczył, że Trzeszkowski został powołany zgodnie z prawem, a następnie, w obliczu wątpliwości, zarządzenie o jego nominacji zostało unieważnione. Mimo to, wiele osób zastanawia się, dlaczego te dokumenty nie zostały opublikowane w Biuletynie Informacji Publicznej, a dotychczasowe komunikaty zostały usunięte. Czyżby nie było to zgodne z pierwotnymi zapewnieniami, że “pieszczoch Matyjaszczyka” mógł legalnie pełnić obie funkcje?
Koszty mieszkańców Rędzin
Jednym z kluczowych aspektów całej sprawy jest pytanie, czy mieszkańcy gminy Rędziny przez osiem dni płacili za pracę zastępcy wójta, który – formalnie – nie mógł wykonywać swoich obowiązków. Jak przyznał wójt Jaruga, Trzeszkowski został poinstruowany, aby w tym czasie nie podpisywał żadnych decyzji administracyjnych. To rodzi kolejne pytania o zasadność wypłacania wynagrodzenia osobie, która nie mogła w pełni realizować powierzonych jej zadań.
Dla wielu obserwatorów to właśnie mieszkańcy Rędzin są największymi poszkodowanymi w tej sprawie. Pojawia się również pytanie o to, jak daleko sięga odpowiedzialność prawna urzędników za tak rażące niedopatrzenia. Trzeszkowski w samorządzie zyskał silne wsparcie polityczne, ale nie oznacza to, że może działać ponad prawem.
Polityczne zaplecze
Nie da się ukryć, że Trzeszkowski od lat uchodzi za bliskiego współpracownika i protegowanego prezydenta Częstochowy, Krzysztofa Matyjaszczyka. Polityczne zaplecze, które zapewniło mu szybkie awanse, tym razem jednak nie wystarczyło, aby uchronić go przed konsekwencjami prawnymi. W regionie mówi się o tym, że to właśnie Matyjaszczyk miał duży wpływ na karierę Trzeszkowskiego, przez co wiele osób postrzega go jako „pieszczoszka” lokalnych władz.
Jednak polityczna protekcja nie zawsze idzie w parze z merytorycznym przygotowaniem do pełnienia funkcji publicznych. I choć „Nikoś Dyzma” częstochowskiego samorządu zdołał przez lata unikać większych problemów, to tym razem skomplikowana sytuacja prawna zmusiła go do ustąpienia.
Kto poniesie konsekwencje?
Cała sytuacja wokół Sebastiana Trzeszkowskiego pokazuje, jak ważna jest znajomość przepisów i transparentność w samorządzie. Choć bliskie związki polityczne mogą czasem ułatwić awans, nie chronią przed odpowiedzialnością za niezgodne z prawem działania. Sprawa Trzeszkowskiego ujawnia również, że nawet osoby cieszące się silnym politycznym wsparciem, muszą działać w zgodzie z prawem i podlegać kontroli opinii publicznej.
Mieszkańcy gminy Rędziny mają prawo oczekiwać od swoich władz pełnej transparentności i odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Z kolei dla Trzeszkowskiego ta sprawa może stanowić poważny cios w jego dalszą karierę samorządową, chyba że wnioski z tej sytuacji zostaną odpowiednio wyciągnięte – zarówno przez niego samego, jak i przez jego politycznych patronów.
Poznaj region z Agencją Informacyjną 42 – Twoim źródłem inspirujących historii i rzetelnych wiadomości!
Niestety, takich “Dyzmów” tam jest znacznie więcej
Jeśli to są ci najlepsi w samorządzie to strach pomyśleć o innych, mniej “uzdolnionych”
Takich mamy “fachowców” w samorządach. Pazerni i niekompetentni
Próbował dorwać się do dwóch koryt, no i się udławił. Proza życia